Na ekspozycji muzealnej I piętra w sali pamiątek miejskich, w oszklonej gablocie znajduje się interesująca ikonograficznie drewniana rzeźba z przedstawieniem Wilgefortis, datowana na XVIII w. Tajemnicza kobieta na krzyżu z brodatą twarzą i koroną na głowie, ubrana w bogato zdobioną suknię. Opiekunka i patronka kobiet. Gdzie szukać początków tak nietypowego ujęcia postaci kobiecej?
Należy sięgnąć do czasów średniowiecza. W katedrze pw. św. Marcina w Lukce we włoskiej Toskanii, znajduje się drewniana rzeźba Volto Santo (Święta Twarz), pochodząca z okresu średniowiecza. Jest to przedstawienie Zbawiciela, z szeroko otwartymi oczami i długimi włosami opadającymi na ramiona. Wysokość krzyża wynosi 4,3 m, wysokość samej figury Chrystusa 2,5 m, rzeźba wykonana jest z drewna cedrowego. Zgodnie z legendą (najstarsze świadectwa kultu Volto Santo pochodzą z XII w.) Volto Santo wyrzeźbić miał Nikodem, świadek Ukrzyżowania, stąd krucyfiks nabierał szczególnego znaczenia i zaliczany był do powstałych cudownie. Zgodnie z legendą krucyfiks przypłynął w łodzi bez załogi do portu w Lunii, a stąd dostał się do rąk biskupa Jana z Lukki. Istniejące dokumenty potwierdzają, że w 1070 r. odbyła się uroczysta procesja, podczas której wprowadzono krzyż do katedry w Lukce. Czczony od średniowiecza w Lukce romański krucyfiks jest wykonaną w XIII wieku prawdopodobnie kopią starszego krucyfiksu. Katedra św. Marcina z tak cennymi relikwiami była od czasów średniowiecza miejscem licznych pielgrzymek. Wyprawy krzyżowe rozpowszechniały kult Volto Santo.
Malowane wizerunki Volto Santo rozprowadzane były po całej Europie. Zderzając się z innymi legendami, obfitującymi w liczne mity o świętych i ich atrybutach, z czasem zaczęły w znacznym stopniu odbiegać od pierwotnego ujęcia Świętego Oblicza.
Jednym z takich przekształceń jest średniowieczne malowidło ścienne w katedrze kwidzyńskiej z ujęciem nietypowej sceny ukrzyżowania. Jej nietypowość polega na tym, że adorowana przez dwa anioły ukrzyżowana postać nie przypomina wizerunków Jezusa na krzyżu. Postać nie posiada zarostu, ma otwarte oczy, ubrana jest w długą szatę, głowę zdobi korona, a stopy swobodnie zwisają, w tym jedna nie posiada buta, tak jak u naszej Wilgefortis. Poniżej klęcząca postać grająca na skrzypcach. Nad obrazem zachował się gotycki napis: „Das crutze von Luca”, ale przedstawienie to różni się od toskańskiego pierwowzoru.
W literaturze określa się kwidzyńskie przedstawienie jako męczeństwo św. Kummernis, zwanej także Wilgefortis, określanej też wieloma innymi: Kümmernis, Liberata, Ontcommer, Hilpe, Hulfe, Barbata, Starostka w Czechach i Frasobliwa na Śląsku.
Według jednej z legend, które są powszechnie kwestionowane, Wilgefortis była córką króla Luzytanii (dziś Portugalia), wedle innej pochodziła z Sycylii. Wbrew woli córki ojciec postanowił wydać ją za poganina. Wilgefortis nie chciała się zgodzić na małżeństwo, więc ojciec zamknął ją w lochu, w którym przez noc żarliwie modliła się do Boga, aby uratował ją przed pogańskim ślubem. Skutkiem żarliwej modlitwy miało być oszpecenie twarzy młodej dziewczyny przez bujną brodę. Kandydat zrezygnował, zaręczyny zostały cofnięte, a rozwścieczony ojciec, gdy dowiedział się jak doszło do oszpecenia, kazał dziewczynę ukrzyżować. Zmarła na krzyżu.
W rzeźbach i obrazach ukazywana jest jako postać kobieca z brodą, bez jednego buta, który posiada swoją odrębną legendę. Malowali ją między innymi tej miary artyści, co Hans Memling i Hieronim Bosch. Wilgefortis z nyskiego muzeum niegdyś przechowywana była w kościele św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie.
Została przekazana do muzeum w latach powojennych. Jest rzeźbą wykonaną w drewnie, o wysokości 175 cm. Bryła rzeźbiarska zabytku opracowana na bardzo wysokim poziomie. Postać kobieca wyrzeźbiona z zachowaniem proporcji, a jej suknia z wysoką starannością o szczegóły XVIII-wiecznego stroju dworskiego.
Również sposób wykończenia rzeźby jest nietypowy i wymagający bardzo dużych umiejętności technologicznych. Zabytek został opracowany w technice szypolenu, która należy do arsenału rokoka. Rzeźby opracowywano wówczas w bieli, stosując odpowiedni sposób nakładania białych zapraw i lakierów. Miały imitować powierzchnie bardziej szlachetne, takie jak kość słoniowa, marmur carraryjski, porcelana. Możliwość imitowania powierzchni porcelanowych na wybujałych formach snycerskich i łączenia ich z technikami pozłotniczymi na wysoki połysk, dawała efekty niebywale zachwycające, nieosiągalne warsztatowo w marmurze. Warto nadmienić, że praca malarzy polichromii była opłacana o wiele wyżej niż nawet praca samych rzeźbiarzy. Wilgefortis zamówiono więc w warsztacie o dość wysokiej renomie. Dziś można z bliska przyglądać się efektom pracy XVIII-wiecznych malarzy polichromii, tym bardziej, że warstwy te szczęśliwie nie zostały zeszpecone żadnymi przemalowaniami.
Materiałem, z którego wykonano rzeźbę, jak wspomniano wyżej, jest drewno. Mimo upływu lat wciąż reaguje nawet na małe zmiany wilgotności, czego skutkiem jest liczna siatka spękań polichromii i jej odspojenia od podłoża. Od momentu przekazania rzeźby do muzeum do roku 2008, Wilgefortis przechowywana była w magazynach muzealnych. Podczas powodzi w 1997 r. uległa niestety poważnemu uszkodzeniu wraz z innymi zabytkami. Zalany został krzyż rzeźby, a stan podwyższonej wilgotności, na jaki był narażony zabytek spowodował rozległe uszkodzenia polichromii. W partiach krzyża i na odwrocie rzeźby polichromia uległa znacznym uszkodzeniom i miejscami wypłukaniu przez wodę. Na całej rzeźbie pojawiły się rozległe odspojenia zapraw od drewna, które daszkowato uniesione z łatwością odpadały przy jakimkolwiek manewrowaniu zabytkiem.( fot.3,4,5)
W 1998 r. wykonano pełną konserwację rzeźby. W pierwszym etapie prac przeprowadzono wszystkie zabiegi konserwacji technicznej. Oczyszczono rzeźbę z zabrudzeń powierzchniowych, wprowadzono odpowiedni klej doklejając do podłoża ruchome łuski zapraw. Wszystkie ubytki wypełniono zaprawą klejowo-kredową, którą rzetelnie szlifowano zrównując z powierzchnią oryginału. Konserwacja estetyczna to kolejny, bardzo twórczy i ważny etap pracy konserwatora. Tutaj zgodnie z technologią warstw wykończeniowych w oryginale, polichromię opracowano farbami klejowymi z dodatkiem bieli ołowiowej, które następnie wielokrotnie lakierowano. Wykonano złocenia złotem płatkowym na pulment.
Po zakończeniu zabiegów konserwatorskich rzeźba wróciła do magazynu. Nasza dama na krzyżu okazała się dość „kapryśna”. Wahania wilgotności, jakie niestety mają miejsce w przestrzeniach muzealnych powodowały wciąż pracę drewna, ta z kolei pęknięcia polichromii. Jedynym wyjściem było stworzenie takich warunków, aby wahania wilgotności w miejscu przechowywania rzeźby były minimalne. Znaleźli się hojni sponsorzy i w 2008 r. sprostano wymaganiom zabytku, który umieszczony został w specjalnej komorze, umożliwiającej zachowanie stabilnych warunków wilgotności i temperatury.
Zapraszamy do spotkania z tym ciekawym pod wieloma względami zabytkiem.