Logo

Muzeum Powiatowe w Nysie

48-300 Nysa, ul. Biskupa Jarosława 11, tel. 77 433 20 83, 77 435 50 10

Procesy o czary


Procesy o czary na pograniczu nysko-jesenickim

Wystawa stanowi próbę historycznego, a także wizualnego przedstawienia i zdefiniowania jednej z najbardziej ponurych zbrodni w nowożytnych dziejach księstwa nyskiego, do tej pory niemal przemilczanej i pomijanej. Wydarzenia, które miały tu miejsce nie toczyły się w oderwaniu od zjawisk dotykających większość krajów europejskich, gdzie przez kilka stuleci siały grozę i paniczny strach, zwłaszcza wśród kobiet.

Procesy o czary rozpowszechniły się na zachodzie Europy w okresie od XV do XVII wieku, szczególnie silnie na terenie Niemiec oraz na obszarach politycznie lub kulturalnie z nimi związanych. W księstwie nyskim osiągnęły one niebywałe rozmiary w skali Europy Środkowej i Śląska. Urząd inkwizytora powstał w Nysie już w 1341 roku. Jednak aż do XVII wieku procesy czarownic zakończone egzekucją na stosie były tu rzadkością. Prawdziwy pogrom czarownic na ziemi nyskiej miał miejsce w ciągu XVII wieku. Kilkakrotnie przybierając na sile i słabnąc, osiągnął apogeum w latach 1622, 1639-42, 1651-52.

Przyczyn prześladowań i oskarżeń o czary w księstwie nyskim upatruje się, tak jak w innych rejonach Europy, w próbach wyszukania osób odpowiedzialnych za klęski żywiołowe oraz epidemie, a także w gorliwości działających w imieniu biskupa wrocławskiego pełnomocników. Duże znaczenie miała też trwająca od 1618 roku wojna trzydziestoletnia i towarzyszące jej cierpienia ludności. Z biegiem czasu, kiedy okazywało się, że profity płynące z egzekucji czarownic są całkiem spore (m.in. za sprawą konfiskaty majątku skazanych), właśnie owe profity stały się przyczyną eskalacji pościgu za czarownicami. Z chwilą, kiedy krąg oskarżeń rozrastał się nadmiernie i już nikt nie mógł czuć się bezpiecznie, fala prześladowań powoli malała, by po jakimś czasie powrócić ze wzmożoną siłą.

Pierwszy prawdziwy pogrom czarownic w Nysie nastąpił w 1622 roku, kiedy oskarżona przez męża kobieta, pod wpływem tortur przyznała się do winy, wymieniając jako swoje wspólniczki kolejnych pięć kobiet. Wszystkie zginęły na stosie.

W kolejnych latach dochodziło sporadycznie do oskarżeń i procesów, a następna - tym razem przerażająco wielka - fala prześladowań nawiedziła Nysę w latach 1639-1641. Wówczas biskupem wrocławskim był polski książę Karol Ferdynand Waza. Biskup nie bardzo troszczył się o diecezję, której właściwy zarząd spoczywał, jak się wyrażono „w dobrych rękach u dwóch znakomitych członków kapituły”, mianowicie Petrusa Gebauera i wyświęconego biskupa Jana Baltazara Liescha von Hornau. Istnieje korespondencja świadcząca o konflikcie pomiędzy biskupem, a kapitułą, m.in. na tle drastycznych metod przesłuchań kobiet oskarżonych o czary. Karol Ferdynand próbował ograniczyć zakres prześladowań, ale czynił to, niestety, mało energicznie i nieskutecznie. Jego przedstawiciel w Nysie, wspomniany Jan Baltazar Liesch von Hornau wsławił się nie tylko gorliwością w walce o katolicyzm, ale nadzwyczajnym okrucieństwem i bezwzględnością w zwalczaniu plagi czarostwa, która, jak mniemał nawiedziła stolicę księstwa biskupiego. To on był inicjatorem budowy specjalnego pieca do palenia czarownic, dzięki któremu udawało się nadążyć z wykonywaniem mnożących się wyroków. Piec ów, który do dziś wzbudza wiele kontrowersji, według przypuszczeń był solidną, kamienną lub ceglaną budowlą o formie wiejskiego pieca, wysokości ok. 8 stóp, pokrytą sianem i drewnem. Przestrzeń wewnątrz była mała, a wejście zamykały żelazne drzwi, czas palenia wynosił ok. 3 godzin. W akcie łaski osoby, które przyznały się do winy i wykazały skruchę, były przed spaleniem tracone mieczem, pozostałe zaś duszono. Fakt wybudowania tak solidnego, a tym samym kosztownego, urządzenia świadczy o wielkiej liczbie bieżących i planowanych egzekucji. Niewielka ilość zachowanych do dziś akt dokumentuje wprawdzie tylko 27 egzekucji, ale na podstawie innych źródeł (np. umów zawartych z katami) wiadomo, że ofiar było o wiele więcej. Liczba więzionych osób była tak duża, że przekroczyła możliwości lokalowe Nysy. Niemałą rolę w procesach o czary odegrali kaci, którzy wyspecjalizowali się w dziedzinie wykonywania egzekucji na czarownicach, a także bolesnego ich przesłuchiwania, i dzięki temu zyskali sławę niezastąpionych fachowców. Jednym z najsłynniejszych był Grzegorz Hildebrand z Nysy. Ceniono go tak wysoko, że zatrudniany był i w innych miejscowościach (np. w Głuchołazach i Zlatych Horach) oraz sowicie opłacany. Za częściową przyczynę ustania tej drugiej fali masowego pogromu czarownic uznaje się trwającą wciąż wojnę trzydziestoletnią oraz okupację Nysy przez Szwedów.

Kolejna fala procesów nastąpiła po 10 latach, na przełomie 1651 i 1652 roku. Masowe polowania na czarownice dotknęły przede wszystkim Jesenik, Zlaté Hory, Głuchołazy i Nysę. Czołowym inicjatorem procesów w Zlatych Horach był w tym czasie ławnik trybunału inkwizycyjnego Henryk Franciszek Boblig. Z kolei jesenicki trybunał inkwizycyjny składał się z nie mniej gorliwego sędziego Ferdynanda Zachera oraz prokuratora Caspara Nase. W Nysie siłą sprawczą większości procesów był starosta ziemski Georg von Hoditz. Przesłuchania, wyrok i kaźń odbywały się według powszechnego scenariusza, a cały proces z żelazną regularnością powtarzał się przez kilka miesięcy. Skazano wówczas dużą liczbę osób z różnych warstw społecznych – wg zachowanych dokumentów zostały stracone żony wszystkich jesenickich radnych.

W kolejnych latach, do końca XVII wieku, nadal odbywały się w Nysie, jak i na całym Śląsku, procesy i egzekucje czarownic, ale nie miały już charakteru masowego pogromu. Jeszcze w latach 1683-84 stracono dwie kobiety i mężczyznę. Po tym czasie można uznać prześladowania czarownic za zakończone. Ostatni przypadek posądzenia o czary w księstwie nyskim miał miejsce w 1715 roku i zakończył się odesłaniem oskarżonej do szpitala psychiatrycznego. Ten ostatni proces w Nysie wskazywał już na nowe czasy, w których pod wpływem oświecenia posądzenia o czary nie prowadziły do egzekucji, lecz do uznania choroby psychicznej. „Kochanka diabła” stała się biedną, obłąkaną istotą, jej diabelska egzystencja zredukowała się z przypadku sądowego do problemu medycznego.
Małgorzata Radziewicz

Wybrana literatura:
Baranowski B., Kultura ludowa XVII i XVIII wieku na ziemiach Polski Środkowej, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, 1958.
Korcz W., Wspólniczki diabła, czyli o procesach czarownic na Śląsku w XVII wieku, PIW, 1985.
Lambrecht K., Hexenverfolgung und Zaubereiprozesse, Böhlau-Verlag-Köln-Weimar-Wien 1995. 

Powiększenie
Powiększenie
Powiększenie
Powiększenie
Powiększenie
Powiększenie